Jedno jest pewne – sprawa ma ogromny ciężar gatunkowy. Mówimy przecież o życiu i zdrowiu ludzi. Z jednej strony rozumiemy konieczność uzupełniania braków kadrowych, z drugiej – nie sposób nie zauważyć, że tak luźne podejście do weryfikacji medyków jest w Europie ewenementem. Czy w imię ratowania systemu godzimy się na ryzyko, że leczymy się u kogoś, kto nigdy nie udowodnił rzetelnie swoich kompetencji?
Póki co, Prezydium NRL wzywa do natychmiastowej reakcji i zapowiada dalszą walkę o bezpieczeństwo pacjentów. Czy Polska pójdzie za tym głosem rozsądku, czy też nadal będzie kusić się na „łatwe” – i jak widać, wątpliwie skuteczne – rozwiązania? Odpowiedź poznamy pewnie niedługo, ale stawka w tej grze jest naprawdę wysoka.